Jaśkowice to jedna z najładniejszych wsi w gminie - położona na uboczu ruchliwych szlaków, w bezpośrednim sąsiedztwie Borów Niemodlińskich, w pierwszych dziesięcioleciach XVIII w. była folwarkiem hrabiów Prószkowskich. Dzisiejsze Jaśkowice
to enklawa ciszy i spokoju. Napierające na wieś z każdej strony Bory Niemodlińskie wyznaczają rytm życia wsi - nie ma tu dyskotek, hałaśliwych restauracji, a główna droga przechodzi w leśną ścieżkę. Opisanie labiryntu wszystkich okolicznych szlaków i leśnych uroczysk to temat na osobną publikację - Jaśkowice to znakomita baza wypadowa, miejsce stworzone dla rekreacji rowerowej, pieszej i konnej. W samej wsi kaplica i krzyż pokutny, pamiątka mrocznych wydarzeń z początków XX wieku.
Rezerwat Jaśkowice
Położony 2 km na południowy-zachód od Jaśkowic rezerwat stanowi przedmurze Borów Niemodlińskich, drugiego pod względem obszaru kompleksu leśnego województwa. Rezerwat nie jest duży, a na wyróżnienie zasługuje ze względu na unikatowe skupiska blisko 200 letnich modrzewi - w tym jeden pomnikowy, blisko 40 metrowy Matuzalem pamiętający jeszcze czasy Fryderyka Wielkiego. Uwagę zwracają również niewiele młodsze, bo 160 letnie sosny.
"Kaplica Serca Jezusowego"
Budowa kaplicy w centrum wsi rozpoczęła się w 1903, prace zakończono w 1907. Fundatorem była wieś, miejsce pod budowę odstąpiła we własnym ogródku rodzina Schnober.
Przez dziesiątki lat dzwon z kaplicy zwoływał ludzi na msze, informował o wszystkich najważniejszych wydarzeniach. Dzwon nadal jest czynny. Na wschodniej ścianie tablica z 33 nazwiskami mieszkańców poległych podczas obu wojen światowych.
"Kaplica pokutna - dąb"
To jedna z najpiękniejszych kapliczek w gminie, ale związana z nią historia mrozi krew w żyłach. Jak do dziś jeszcze wspomina się we wsi, był onegdaj w Jaśkowicach zamożny gospodarz. Mógł sobie pozwolić na wiele, także na służbę. I stało się tak, jak dzieje się od prawieków: pomiędzy panem, a służącą zawiązał się romans z wszystkimi tego konsekwencjami. Nieślubnego dziecka na początku minionego wieku na wsi nie można było zlekceważyć. Gospodarz zamordował kochankę, a ciało zamurował w budynku wędzarni. Nikt nie dociekał, gdzie podziała się dziewczyna. Minęły lata, gospodarkę odziedziczył syn. Gdy któregoś dnia zabrał się do modernizacji zabudowań, odkrył zamurowane w starej wędzarni kości. Jako odkupienie grzechów ojca postawił w 1932 roku kaplicę, stylizowaną na dębowy pień. Dojazd do kapliczki ulicą Podleśną, od krzyża do Borów Niemodlińskich już tylko rzut kamieniem.